środa, 1 lutego 2012

Piąty dzień lotów



Kolejny dzień na wolności! Dzisiaj padł rekord spędzonego poza klatką czasu. Od 12.30 do 22.00. Niestety i ku mojemu niezadowoleniu praktycznie cały czas Horacy spędził na klatce... Poleciał dwa razy. Za pierwszym, przestraszył się świecznika, którego zrzucił z półki. Wylądował na sofie, po czym zaraz poleciał z powrotem na klatkę. Drugi raz poleciał na kwiatek. Wyratowałam go przypłacając ranami od pazurów. Ale wszedł na rękę, za co oczywiście dostał klika i kokosa. Niestety kokos wypadł mi podczas podawania i Horacy przestraszył się co skończyło się powrotem na klatkę.


Za radą Forumowiczów, gdy pierwszy raz poszedł do klatki zamknęłam go, dałam nagrodę, odczekałam 10-15 minut i ponownie otworzyłam klatkę. Widzę, że Horacy mniej obawia się wiecznego uwięzienia.


Sałatką niestety zainteresował się dopiero wieczorem, ale zbrakło mu odwagi by podlecieć po kęs... Owocki i warzywka (mandarynka, kiwi, gruszka i marchewka) wylądowały w misce w klatce. 

Clicker training skutkuje. Horacy załapał znaczenie urządzenia i wie, że po dotknięciu patyczka otrzymuje klik i nagrodę (target training). Zamiast "target" mówię "chodź tu". Mam nadzieję, że kiedyś na tę komendę przyjdzie po nagrodę bez patyczka :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz